Przeczytałam ostatnio książkę biograficzną Anny Arno pt."Konstanty Ildefons Gałczyński. Niebezpieczny poeta'
Po lekturze dopadła mnie refleksja, tudzież chęć, bo weną nazwać bym raczej nie zaryzykowała i napisałam taką rzecz.
Do Gałczyńskiego Konstantego Ildefonsa. Poety.
Żyć wam przyszło Konstanty Gałczyński
W czas parszywy dla poetów szczęśliwych
Choć umiałeś w koni rżenie rym wszeptać
Tłukłeś w bęben głośny i fałszywy
Twoje srebrno – zielone księżyce
Przemieniałeś na sierpy żelazne
Zasłuchany w brzęk kolczyków Izoldy
Najsmutniejszym stawałeś się błaznem
I ścinałeś sierpem zwiewne rymy
Niczym człowiek dobrej roboty
I w walonki wkładałeś toporne
Polskich dziewcząt delikatne stopy
Zamknąłeś swój świat czarodziejski
W kałamarzu i butelkach po wódce
Niebezpieczny poeto w dorożce
I na Nidzkim w zardzewiałej łódce
Gęś Zieloną oskubaną na żywca
Na zebraniu partyjnym zeżarli
Płacić trzeba za światło i wódkę
I kapelusz chciałeś kupić Natalii
Więc kłanialiście się Stalinowi
Z pijaniutkim Władkiem Broniewskim
Nie nakarmią wszak córek poeci
Księżycami w migdałach niebieskich
Tonęliście w pomyjach i gnoju
Ledwo głowy wam było widać
Jak napisać wiersz żeby przeżyć
Żeby ktoś wreszcie mógł wam go wydać
I pisałeś poematy o partii
O przyjaźni ze Związkiem Radzieckim
W wolnej, sprawiedliwej ojczyźnie
Przydeptanej trepem sowieckim
Tak kochany a tak bardzo samotny
Wśród motyli zamkniętych na skobel
Z cudnym wierszem wrzuconym do śmieci
Skamieniały w rozpaczy jak Niobe
I odszedłeś w grudniowy poranek
A na biurku został kartek plik
Nikt nie skończył ostatniego wiersza
Na zielono nie pisał już nikt.
Żyć wam przyszło Mistrzu Gałczyński
W czas parszywy dla poetów szczęśliwych
Choć umiałeś w koni rżenie rym wszeptać
Tłukłeś w bęben głośny i fałszywy